napis inspirowany jedną z prac
Tosh
Moja ulubiona pastorałka. Kojarzy mi się z moim Dziadkiem Sylwestrem, który pięknie śpiewał i recytował. To on nauczył mnie "Hen tam gdzieś na samym końcu świata", Stary młyn", "Tango apaszowskie" (był "przedwojennym" warszawiakiem), zaszczepił miłość do Wiecha i tradycji. Był gentelmanem w każdym calu, pięknie wysławiał się, był dowcipny, szarmancki i uważny. Uwielbiał herbatę, pochłaniał ją w ogromnych ilościach, namiętnie przy tym czytając. Był jedynym mi znanym człowiekiem, który znał prawie całego "Pana Tadeusza" na pamięć. Nigdy nie widziałam go nie ogolonego czy niestarannie ubranego. Rano nosił bonżurkę a pod nią koszula i krawat, latem koszulka "polo" (mimo, że był już emerytem), do tego zawsze odprasowane spodnie. Używał pomady do włosów i pachniał lawendą.
Byłam jego pierwszą wnuczką, nazywał mnie makolągwą (to taki mały kolorowy ptaszek). W dniu moich urodzin kupił piękny komplet dwunastu wstążek do włosów. Kokardy opakowane były w tekturowe pudełko, a ja byłam łysa jak kolano. Kiedy przyjeżdżałam do Dziaków biegłam żwirową alejką przez ogród a oni stojąc na ganku klaskali w dłonie i śpiewali "Czy tutaj mieszka Panna Agnieszka"............
Dziadek Sylwester.
Pozdrawiam z nutką nostalgii..........